Zwiedzanie Kotoru, klejnotu Czarnogóry
Droga do Czarnogóry była nieco traumatyczna, ale jakież to miało znaczenie, skoro dotarliśmy. Wyspaliśmy się, rozlokowaliśmy w naszym tymczasowym domu i ogarnęliśmy sprawy techniczne w postaci zakupu Internetu czy opłacenia podatku turystycznego. Pokręciliśmy się też po Budvie, robiąc rozpoznanie okolicy pod kątem plaży, sklepów, restauracji i lokalnych atrakcji. Uzbrojeni w wiedzę praktyczną postanowiliśmy udać się na zwiedzanie Kotoru, prawdziwego klejnotu Czarnogóry, zlokalizowanego nad Zatoką Kotorską.
Przed zwiedzaniem Kotoru
Czarnogóra ma jeden ogromny problem, a mianowicie ilość i dostępność miejsc parkingowych o każdej porze roku, a w sierpniu znalezienie takiego miejsca to prawdziwa katastrofa. Są oczywiście parkingi płatne, ale i na nich często brakuje miejsc, a cena za parkowanie bywa naprawdę wysoka. Mieszkania z przypisanym miejscem to tu naprawdę rzadkość, bo zakup przestrzeni parkingowej potrafi stanowić kilkadziesiąt procent wartości mieszkania. Dacie wiarę?! Nasz apartament wakacyjny nie miał niestety takiego przypisanego miejsca, więc spodziewaliśmy się codziennych poszukiwań. Właścicielka naszego mieszkania w Budvie wpadła jednak na pomysł oklejonego specjalnym znaczkiem słupka, który mieliśmy stawiać na opuszczanym miejscu przy lokalnym sklepie. Uzyskała na to zgodę od kierownictwa supermarketu, do którego należał parking i tak oto zostałam letniczką ze słupkiem. Dzierżąc go w dłoni, udaliśmy się do auta, by ruszyć na zwiedzanie Kotoru.
Zwiedzanie Kotoru
Z Budvy do Kotoru jest niespełna 23 kilometry, ale nie myślcie sobie, że dojedziecie tu w pół godziny. Korki po drodze to niemalże pewnik, więc trzeba uzbroić się w cierpliwość i sunąć do celu, czasem w ślimaczym tempie. Warto jednak się pomęczyć, bo to prawdziwy klejnot w koronie Czarnogóry. Kotor jest jednym z najlepiej zachowanych średniowiecznych miast w południowo-wschodniej Europie, pełnym starych, zabytkowych budowli, klimatycznych uliczek i placów. To niewielkie, portowe miasto urzeka swoją lokalizacją nad słynną Zatoką Kotorską, którą otaczają tu monumentalne góry – masyw Lovćen, Vrmac i Dobrota. Jeżeli zestawimy to z Boką (Zatoką) Kotorską, która wygląda tu niczym norweskie fiordy i dodamy do tego bogatą historię miasta, to wyjdzie nam, że musimy udać się na zwiedzanie Kotoru w czasie podróży po Czarnogórze.
Gdzie zaparkować w Kotorze
Ot, zagadka ludzkości! Gdzie zaparkować, by móc udać się na odkrywanie tego pięknego miasta? Wielu powie Wam – tam, gdzie znajdziesz miejsce. I taka jest prawda niestety. Na miejsca bezpłatne raczej nie ma co liczyć, ale jest jeden dość spory parking po prawej stronie, za Bramą Morską, gdzie może się udać zostawić samochód. Znajduje się on tuż przy monumentalnych miejskich murach Kotoru.
Stąd właśnie mieliśmy zamiar rozpocząć zwiedzanie Kotoru i odkrywanie jego atrakcji.
Zwiedzanie Kotoru – historia
Kotor ma niezmiernie długą historię, bo jego dzieje sięgają III w. p.n.e., kiedy to osadę założyli tu Ilirowie. Po nich przyszli Grecy, którzy postanowili założyć tu port handlowy, a później władzę przejęli Rzymianie. Kotor nosił różne nazwy w tym okresie, począwszy od Acurion, przez Acruvium czy Dekaderon, po rozpadzie Cesarstwa Rzymskiego na wschodnie i zachodnie. Jego obecna nazwa pochodzi natomiast od starogreckiego Katareo – gorąco. Za panowania Bizancjum miasto stało się prawdziwą twierdzą, nad którą pieczę od IX wieku sprawowała wzniesiona na wzgórzu forteca.
Panowanie Bizancjum zakończyło się w Kotorze definitywnie w XII wieku i nastała era rządów Serbów. Wtedy też nazwa miasta zmieniła się na znany dzisiaj wszystkim Kotor. Między wiekiem XIV i XV swoje rządy sprawowali tu kolejno Węgrzy i Bośniacy, a ostatecznie miasto przejęli Wenecjanie, którzy odcisnęli tu swoje piętno w postaci zachowanej do dzisiaj architektury. To właśnie w tym okresie Kotor zyskał swoje niesamowite mury obronne.
To właśnie one uchroniły miasto przed przejęciem przez Imperium Osmańskie, które aż dwukrotnie stanęło pod jego fortyfikacjami. Republika Wenecka jednak upadła i Kotor stał się łakomym kąskiem dla europejskich władców. Kolejno przechodził z rąk do rąk. Rządzili tu Habsburgowie, potem Austriacy. Dotarły tu nawet wojska brytyjskie czy napoleońskie. Po I wojnie światowej Kotor stał się częścią byłej dzisiaj Jugosławii, a od 3 czerwca 2006 roku jest miastem niepodległej Czarnogóry. Ta bogata historia miasta jest tu widoczna do dzisiaj. Miasto podzielone jest na trzy części – dolną w obrębie miejskich murów, górną, którą stanowi Twierdza św. Jana i trzecią z współczesnymi zabudowaniami i nowoczesną mariną. My postanowiliśmy Kotor odkrywać od dolnego miasta i zwiedzanie rozpocząć od Bramy Morskiej.
Brama Morska
Udaliśmy się zatem w stronę tej głównej bramy do starego miasta w Kotorze licząc na magię, która roztoczy się przed naszymi oczyma.
Jednakże zatrzymała nas data wykuta na tej XVI-wiecznej bramie. Ta data to 21 listopada 1944 roku. To wtedy miasto zostało wyzwolone spod niemieckiej okupacji i odzyskało swoją niezależność. Tuż nad tablicą z datą wyryto także motto, które głosi „Tuđe nećemo, svoje ne damo”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „Nie chcemy innych, nie dajemy swoich”. Tę symbolikę zdają się wzmacniać dwie armatnie lufy umieszczone po prawej i lewej stronie Morskiej Bramy, przez która wkroczyliśmy w inny świat.
Plac Broni i Wieża Zegarowa
Stojąc w cieniu Bramy Morskiej ujrzeliśmy Plac Broni i Wieżę Zegarową, która jest jednym z kotorskich symboli. Ta wieża z 1602 roku jest dziełem i spuścizną Wenecjan. w 1979 roku wieża przechyliła się na skutek trzęsienia ziemi i to odchylenie zauważyć możemy do dzisiaj, bo zabytek nigdy nie „wrócił do pionu”. Interesujący jest także znajdujący się na wieży zegar. Został on na niej zawieszony za czasów, kiedy miasto okupowane było przez wojska napoleońskie. To nie koniec ciekawostek, które oferuje Wieża Zegarowa, bo napatrzywszy się na tarczę zegara warto spojrzeć w dół. Stoi tutaj niewielki pręgież w kształcie piramidy, przy którym karano drobne przestępstwa
Plac Broni natomiast to największy i zarazem najbardziej reprezentacyjny plac w mieście. Skąd jego nazwa? Otóż, w czasach wspomnianych Wenecjan, znajdował się tutaj arsenał, od którego plac wziął swoją nazwę. Przez lata Trg od Oružja (Plac Broni) był centrum życia mieszkańców Kotoru i miejscem docelowym przybywających tu kupców. Dzisiaj nadal tętni życiem, choć zamiast kupców, spotykają się tu turyści. To jednak nie wszystko, co podczas zwiedzania Kotoru można zobaczyć na Placu Broni. Po lewej stronie od wejścia znajduje się Pałac Książęcy, w którym rezydował wenecki namiestnik. Ten bardzo długi budynek zajmuje niemalże całą zachodnią część placu i poszczycić się może ponad 50-metrowym balkonem zrekonstruowanym po trzęsieniu ziemi w 1979 roku.
Po prawej stronie natomiast urzekł nas Pałac Beskuciów z niezwykłym portalem nad wejściem. Tuż za nim znajduje się rezydencja Bizantich – kolejnej weneckiej rodziny. Co ciekawe to właśnie ich herb znajduje się w portalu Palaca Beskuca – lew na poziomej belce. Dalej prowadzi wąska klimatyczna uliczka, zachęcająca do kontynuowania zwiedzania Kotoru.
Plac Mąki
Swoją nazwę Trg od Brašna zawdzięcza handlarzom mąki właśnie, którzy tutaj swoje wyroby sprzedawali mieszkańcom Kotoru. Miasto pałacami stoi, więc i przy Placu Mąki nie mogło ich zabraknąć. Uwagę przykuwają szczególnie dwa z nich – Buciów i Pimów. Pierwszy z nich powstał w XIV wieku, by po trzystu latach obrócić się w ruinę na skutek trzęsienia ziemi. Rodzina Buciów nigdy nie przywróciła pałacu do dawnej świetności za sprawą finansowych tarapatów, w jakie wpadła. Dużo bardziej uwagę zwraca natomiast Palata Pima, który powstał w XVII wieku. Szczególnie uwagę przykuwa arkadowy balkon, który dość mocno wystaje z budynku.
Katedra św. Tryfona
Zwiedzanie Kotoru nie może obyć się bez wizyty w tym miejscu. To kolejny symbol miasta, którego historia sięga 1166 roku. Wtedy to pobudowano tu dzisiejszą katedrę na miejscu poprzedniej świątyni z IX wieku.
Katedra św Tryfona jest starsza od Bazyliki św. Piotra w Rzymie czy Katedry Notre Dame, która spłonęła w Paryżu. Jest to także pierwsza romańska świątynia w tej części Europy. Już samo to czyni ją godną uwagi podczas zwiedzania Kotoru, a to jeszcze nie wszystkie argumenty przemawiające za odwiedzeniem tej atrakcji miasta. Katedra na początku przykuła nasz wzrok swoją lokalizacją na tle monumentalnych gór. Zaraz potem zwróciliśmy uwagę na jej nie do końca symetryczną fasadę. Związane jest to z dość niespokojną historią przybytku poświęconego patronowi miasta. Katedra św. Tryfona aż trzykrotnie padała bowiem ofiarą trzęsień ziemi.
Po pierwszym, w XV wieku, podczas którego poważnie ucierpiała, przebudowano ją nadając barokowo – renesansowy charakter. Wtedy też zamalowano freski, które zdobiły jej wnętrze od 1331 roku. W tym samym czasie usunięto kopułę i zamurowano potrójne okna zdobiącej ją galerii. Spokój nie trwał długo, bo krótko po wspomnianej odbudowie na przełomie XVI i XVII wieku, Kotor nawiedziło kolejne trzęsienie. Był rok 1667, kiedy ponownie zatrzęsła się ziemia w Czarnogórze. Wtedy to zniszczeniu uległa zachodnia cześć katedry, wraz z dwiema dzwonnicami. Dzwonnice zostały odbudowane, ale nie były już takie same. Miały styl renesansowy, ale były różnej wysokości. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Nie inaczej było i w tym przypadku. I tak właśnie lewa dzwonnica jest o 2 metry niższa od 35-metrowej, prawej.
Trzęsienie ziemi z 1979 r. również nie oszczędziło tego przybytku i katedra ponownie uległa zniszczeniom. Tym razem jednak odbudowano ją wzorując się na jej wyglądzie z XII wieku. Katedra wzbudziła nasze zainteresowanie swoim zewnętrzem, więc zapragnęliśmy przyjrzeć się jej wnętrzu, do którego, o dziwo, prowadził podjazd dla osób niepełnosprawnych.
Jeśli interesują Cię atrakcje w Czarnogórze to zajrzyj do naszych pozostałych artykułów.
Odwiedzamy wiele takich miejsc i sądzimy, że znajdziesz coś co Cię zainteresuje.
Zwiedzanie Katedry św. Tryfona w Kotorze
Nie ukrywaliśmy zdziwienia, ale było to miłe zaskoczenie podczas zwiedzania Kotoru, szczególnie, że nie spodziewaliśmy się takiego udogodnienia. Zajrzeliśmy zatem do środka, podziwiając po drodze figurę patrona świątyni, umieszczoną nad wejściem. Zwiedzanie Katedry możliwe jest odpłatnie, ale nie są to kolosalne koszty, bo cena biletu wstępu to 3 euro. Za tę kwotę można obejrzeć wnętrze katedry, a następnie udać się do skarbca, by podziwiać zgromadzone tu bogactwa. Miałam opory przed wejściem z uwagi na swój niestosowny strój, ale opiekun świątyni zapraszająco machnął na mnie, więc ruszyłam ochoczo na zwiedzanie. Na pierwszy rzut oka wnętrze Katedry św. Tryfona jest surowe, bo z oryginalnego wyposażenia jest tu niewiele, a mimo to jego przestrzeń zrobiła na nas wrażenie swoją strzelistością i prostotą. Z oryginalnych fresków podziwiać można tylko pozostałości. Może właśnie dlatego takie wrażenie robi od razu XIV-wieczne cyborium zwieńczone figurą anioła i podtrzymywane przez marmurowe kolumny.
Pod jego marmurowym baldachimem podziwiać możemy dekoracje ze scenami z życia św. Tryfona, wykonane przez miejscowych złotników. Prawdziwe skarby kryją się na piętrze świątyni, ale tam podążyć musiałam już samotnie. Na samym początku schodów stoi chrzcielnica z IX wieku, a na samej górze niewielka kaplica, kryjąca relikwie św. Tryfona. Stąd już tylko krok do skarbca pełnego obrazów miejscowych oraz weneckich malarzy, naczyń liturgicznych i wyrobów ze złota. Jest tu także polski akcent, oznaczony numerem 53. Jest to relikwiarz, którym błogosławiono wojska Jana III Sobieskiego pod Wiedniem.
Wejście na piętro daje też możliwość spojrzenia na Kotor z góry i widok z katedralnej galerii jest całkiem zacny.
Kotorskie uliczki
Opuściliśmy Katedrę i zagłębiliśmy się w przyjemny cień kotorskich uliczek. Ewidentnie przypominały nam one chorwacki Trogir, który kiedyś zapadł nam w serca. Kamienne zabudowania, skrywające klimatyczne sklepy i restauracje otaczające wąskie przejścia, poustawiane w donicach rośliny czy wielojęzyczny gwar turystów sprawiały, że pośpiech był ostatnią rzeczą, która przychodziła nam do głowy. Z radością zatopiliśmy się w tej atmosferze miasta między morzem i górami, rozkoszując się zwiedzaniem Kotoru.
Plac św. Łukasza
Jedną z takich uliczek dotarliśmy na Plac św Łukasza, przy którym znaleźliśmy kolejne atrakcje Kotoru. Pierwszą z nich była niewielka, ustawiona centralnie Cerkiew św. Łukasza, która wybudowana została w 1195 roku i co ciekawe jako jedyna budowla starego miasta nie ucierpiała w trzęsieniu ziemi z 1979 roku. Jej wyjątkowość polega także na tym, że jest swoistym symbolem przyjaźni religijnej. Pierwotna cerkiew, stała się w swej historii świątynią katolików i była nią do połowy XVII wieku. Jednakże kiedy przekazano ją prawosławnym, aż do początków XIX wieku nie zlikwidowano w niej katolickiego ołtarza, który stał tu obok prawosławnego ikonostasu.
Nie weszłam do środka, bo poszanowanie dla religii nie pozwoliło mi wtarabanić się do cerkwi w krótkich spodenkach i z odkrytymi ramionami. Ikonostas podziwialiśmy zatem z oddali. Nagle ciszę przerwał dźwięk dziwnej trąby, czy rogu w którą dął młody mężczyzna. Tym samym zwrócił naszą uwagę na drugą z cerkwi przy placu.
Była to Cerkiew św. Mikołaja z 1909 roku. Niegdyś był tu dominikański klasztor, który jednak spłonął w pożarze 1896 roku. Natomiast zamieszkujący go dominikanie, zostali wypędzeni przez wojska napoleońskie. Nie udało nam się wejść do środka ze względu na strój i prowadzące do cerkwi schody, więc najcenniejszy skarb świątyni – piękny ikonostas z 1908 roku – ponownie obejrzeliśmy z oddali.
Muzeum Morskie
Mieliśmy jeszcze ochotę poszwendać się po Kotorze i tak trafiliśmy na kolejny plac – Trg Bokeljske mornarice, przy którym znajduje się Pałac Grgurina z początku XVIII wieku, a w nim Muzeum Morskie. Muzeum gromadzi eksponaty związane z flotą, w tym pamiątki marynistyczne, ale także makiety okrętów, dokumenty, czy historyczną broń.
Niezdobyta Twierdza św. Jana i mury Kotoru
Kończyliśmy powolutku nasz spacer przez stare miasto Kotoru i zaczęłam tęsknym wzrokiem spoglądać w stronę górującej nad miastem Twierdzy św. Jana. Dzieliło mnie od niej jakieś 260 metrów wysokości i 1500 schodów. Jest to najważniejszy punkt systemu obronnego miasta, którego fortyfikacje rozpoczęto budować w IX wieku, a zakończono dziesięć wieków później.
Imponujące są liczby które opisują miejskie fortyfikacje, bo długość murów to aż 5 km. Ich szerokość wynosi natomiast do 10 metrów, a wysokość do 20 metrów. W ich ciągu znajdują się trzy bramy – Morska, Południowa oraz Północna. Uwagę zwraca tu także potężna Cytadela, po której można sobie pospacerować.
Wspięcie się do twierdzy to marsz na co najmniej trzy godziny i choć widoki na miasto i zatokę muszą być z niej porywające, to ostatecznie odpuściłam sobie ten punkt zwiedzania Kotoru i popatrzyłam na nią z dołu. A popatrzeć było na co.
Na tle tego pięknego krajobrazu zdecydowanie odcinał się Kościół Matko Bożej od Zdrowia z 1518 roku, stojący mniej więcej w połowie drogi na szczyt.
Zwiedzanie Kotoru – marina
Opuściliśmy Stare Miasto i zwiedzanie Kotoru miało się ku końcowi, ale wciąż było nam mało. Podreptaliśmy więc w stronę portu i mariny, która może przyjąć nawet 300-metrowe jachty. A to wszystko zaledwie 100 metrów od Bramy Starego Miasta.
Kołyszące się tu na łagodnych falach jachty robiły na nas ogromne wrażenie, szczególnie, że za plecami mieliśmy piękne zabudowania starego Kotoru i nieco dalej góry. Przed nami natomiast roztaczały się cudne wody Boki Kotorskiej, która nazywana jest także czarnogórskim fiordem. To było piękne zwieńczenie zwiedzania Kotoru i już nie mogliśmy się doczekać kolejnych dni, które zaplanowaliśmy sobie w tym bałkańskim raju.