Malta zakochania warta – część szósta – Gozo i Comino
Nasza przygoda z Maltą, nieuchronnie zbliżała się ku końcowi, co napawało nas niejakim smutkiem, bo zakochaliśmy się w tym niewielkim kraju, pełnym pięknych miejsc, uśmiechniętych i życzliwych ludzi i nade wszystko słońca. Postanowiliśmy zatem do końca wykorzystać nasz pobyt na Malcie i poznać jej siostrzaną wyspę – Gozo, ale także wybrać się do słynnej w świecie Błękitnej Laguny na Comino, choć to ostatnie zdawało się prawie niewykonalne. Jak było? Przeczytajcie sami.
Gozo – co to w ogóle za wyspa?
Gozo to druga, co do wielkości wyspa Malty, oddalona od niej o jakieś 5-6 km. Gozo zajmuje tylko 67 km2 powierzchni rozłożone na nieco ponad 14 km długości i 7 km szerokości. Za sprawą klifów sprawia wrażenie dzikiej i niedostępnej, co nie jest prawdą, gdyż Gozo oferuje spokój, radość i wiele zabytków, choć nie tylko. To tutaj zobaczyć można niesamowitą Cytadelę w Victorii (dawniej Rabacie), niesamowitą iluzję malarską, tajemniczą świątynię Ggantija, raj płetwonurków Blue Hole czy wewnętrzne morze (Inland Sea). Gozo to również Ażurowe Okno, którego od marca 2017 roku już nie ma, bo runęło do morza, ale nam udało się je zobaczyć, więc z radością podzielę się z Wami tym cudem, by na zawsze pozostało w pamięci. Wiele do zobaczenia jest na Gozo i polecam Wam zajrzenie na witrynę internetową, gdzie zgodnie z własnymi preferencjami możecie zaplanować podróż. Najważniejsze miejsca też przedstawia poniższa mapa.
Historia wyspy sięga 5000 lat p.n.e. Mówi się nawet, że Gozo zamieszkane było wcześniej niż Malta. To tutaj 3600 lat p.n.e. powstawały monumentalne dzieła rąk ludzkich, takie jak choćby kompleks świątyń Ggantija, który jest obecnie jedną z największych wolnostojących budowli na świecie. Zapisy historyczne pojawiają się w czasach Fenicjan, którzy mieli ogromny wpływ na Maltę i Gozo. Po nich nastali Kartagińczycy i Grecy, a po wojnach punickich Gozo i Malta stały się częścią Imperium Rzymskiego. Po jego upadku były częścią Bizancjum aż do 870 roku. Chrześcijaństwo zawitało na wyspy w 60r. n.e. za sprawą św. Pawła, ale w końcu IX wieku pojawili się tu Arabowie i skutecznie starali się je wytępić. Nie udało się, bo w XI wieku rozpoczęło się tutaj panowanie Normanów, którzy odbili Maltę i Gozo, ale Arabowie żyli na wyspach aż do połowy XIII wieku, kiedy to zostali wygnani. Długo można by opisywać historyczne perturbacje wysp, bo przechodziła ona z rąk do rąk od XII wieku kolejno przez ręce niemieckie i aragońskie. W 1421 roku Hiszpanie oddali wyspę w prywatne ręce w zamian za 30 tys. złotych florenów, co tak oburzyło samych Maltańczyków, że po pięciu latach zbuntowali się i odkupili prawa do wyspy. Nękana pirackimi atakami Malta traciła na znaczeniu, ale w 1530 roku cesarz Karol V nadał Maltę joannitom, którzy odbudowali i zreformowali ten kraj, ale nie zwrócili początkowo należytej uwagi na obronność, pozostawiając wyspy otwarte na ataki tureckich korsarzy. Szczególnie ucierpiało na tym właśnie Gozo. W 1551 roku Turcy próbowali dokonać inwazji na Maltę rozpoczynając atak od słabiej chronionego Gozo. Znajdująca się w stolicy wyspy Cytadela dostała się pod ciężki ostrzał i daremnie miała nadzieje na pomoc ze strony siostrzanej wyspy. Obrońcy błagali o godziwą kapitulację – daremnie. Praktycznie cała populacja Gozo została zakuta w łańcuchy i wzięta do niewoli. Dopiero po zwycięstwie w Wielkim Oblężeniu Malty fortyfikacje na Gozo zostały umocnione. Następne 230 lat to czas prosperity, które skończyło się wraz z końcem panowania Zakonu Maltańskiego w końcu XVIII wieku, kiedy to Wielki Mistrz poddał Maltę Napoleonowi bez jednego wystrzału. Francuzi plądrowali wyspy nie licząc się z niczym. Mieszkańcy Gozo jako pierwsi postanowili, że ten terror musi się skończyć i wyrzucili Francuzów z wyspy przy niewielkiej pomocy Brytyjczyków. I tak w 1814 roku Malta i Gozo stały się Kolonią Brytyjską. To właśnie za panowania Brytyjczyków Gozo stało się osobnym biskupstwem. 23 października 1864 roku pierwszy biskup Buttigieg uroczyście wkroczył do Katedry Św. Marii w Cytadeli.
Brytyjczycy w czasie swojego panowania chcieli nawet oddać wyspy joannitom, ale mieszkańcy na to nie pozwolili. W czasie I wojny światowej zdano sobie sprawę ze strategicznego znaczenia Malty i Gozo i wtedy wyspy stały się odsuniętą od frontu głównych działań wojennych bazą wojskową, a jednocześnie miejscem przebywania ofiar. Sytuacja zmieniła się w II wojnie światowej, kiedy wyspy były jednym z najbardziej nękanych atakami obszarów. Po przetrwaniu wojny wyspy zaczęły odbudowywać się, a partie polityczne zaczęły mówić o niepodległości. I tak 21 września 1964 roku proklamowano niepodległość Malty, z królową brytyjską jako głową państwa. W 1974 roku Malta stała się Republiką, a 31 marca 1979 roku ostatni brytyjski żołnierz opuścił Wielką Przystań i dzień ten znany jest jako dzień wolności. Po Brytyjczykach został tu język angielski i czerwone budki telefoniczne obecne tak na Malcie, jak i Gozo. Od 2004 roku Malta jest członkiem Unii Europejskiej.
Jednakże to nie koniec ciekawostek historycznych, bowiem z Gozo łączy się opowieść o Odyseuszu, który podobno został na wyspę zwabiony podstępem przez nimfę Kalipso. Ta więziła go przez wiele lat, ale w końcu wrócił do rodzinej Itaki. Gozo nazywane jest zielonymi płucami Malty lub eko-wyspą, gdyż jej mieszkańcy dbają o równowagę pomiędzy postępem i rozwojem, a naturą. Maltańska nazwa wyspy oznacza Radość i to właśnie oferuje Gozo – błogostan wynikający z obcowania z piękną, dziką naturą, szczodrymi ludźmi, którzy podzieliliby się z nami wszystkim, co mają. Jak się tutaj dostać? Bardzo prosto. Promem z Malty, z miejscowości Cirkewwa w północno-zachodniej Malcie.
Jak dostać się na Gozo
Do miejscowości Cirkewwa dostaniemy się autobusem, który bez problemu dowiezie was pod sam terminal. Z terminala w Cirkewwie promami Gozo Channel płyniemy sobie do miejscowości Mgarr, już na Gozo. Proste, prawda? W tym miejscu pozwolę sobie dodać kilka szczegółów, które pokażą Wam, ze wcale nie trzeba brać rejsu wycieczkowego, czy posiadać prywatnej łodzi, by odwiedzić Gozo. Po kolei zatem.
Zacznijmy od biletów. Płynąc na Gozo bilet kupujemy dopiero w drodze powrotnej, tak więc z Malty na Gozo płyniemy niejako „na gapę”. Niejako, ponieważ nie ma możliwości uniknąć zakupu biletów. Bilet powrotny kosztuje 4,65€ i kupujemy go w przystani Mgarr. Radzę taki bilet zakupić sobie bezpośrednio po dopłynięciu, bo kolejki bywają strasznie długie. Musicie też pamiętać o limicie pasażerów. Nic jednak strasznego, bo promy między Maltą i Gozo pływają co 45 minut i do tego całą dobę, więc nie ma ryzyka, że będziecie musieli pozostać na noc na Gozo, bo ostatni prom Was nie zabrał, jak to ma miejsce na przykład w Chorwacji na wyspie Hvar. Dokładny rozkład pływania promów znajdziecie tutaj. Jeżeli podróżujecie z osobą niepełnosprawną lub sami jesteście osobami niepełnosprawnymi, również nie musicie obawiać się podróży promem na i z Gozo, bo promy są w 100% dostosowane, tak samo jak obie z przystani. Warto jednakże być w takim przypadku na terminalu promowym powiedzmy 15 minut wcześniej, żeby uniknąć stresu związanego z pośpiechem. Mam nadzieję, że niniejsze informacje Wam się przydadzą. Nam przydały się bardzo i z taką wiedzą wsiedliśmy na prom w Cirkewwie ciekawi bardzo, co zobaczymy w czasie podróży.
Po drodze obserwować można motorówki i łodzie marki wszelakiej, które pływają w sobie tylko wiadomych kierunkach. Warto też zwrócić uwagę na wyspy Comino i Cominotto, które mija się po drodze, mnogość jaskiń widocznych z oddali.
Widoki umilają podróż, która trwa zaledwie 25 minut, więc dosyć szybko pokazują się zabudowania Mgarru. Podobnie jak w Cirkewwie, zaraz przy terminalu w Mgarrze, mamy autobus, który zawozi nas do stolicy wyspy Victorii (Rabatu).
Stolica Gozo – Victoria
Victoria to dawny Rabat, bo tak mieszkańcy nazywali niegdyś swoją stolicę, której nazwa została zmieniona z okazji urodzin brytyjskiej królowej Victorii. To liczące blisko 6500 mieszkańców miasto jest handlowym, administracyjnym i geograficznym centrum Gozo. Główną atrakcją Victorii jest XVII-wieczna cytadela.
Wejście niestety nie pozostawia wątpliwości, co do dostępności dla wózków inwalidzkich. Cytadelę zatem zwiedziłam sama.
Jeśli interesują Cię atrakcje na Malcie to zajrzyj do naszych pozostałych artykułów.
Odwiedzamy wiele takich miejsc i sądzimy, że znajdziesz coś co Cię zainteresuje.
Cytadela w Victorii
Płaskie wzgórze, na którym stoi Cytadela pełniło funkcje obronne już w epoce brązu. Jest ono głównym punktem orientacyjnym na wyspie i jedną z jej głównych atrakcji. W XVI wieku po Wielkim Oblężeniu Kawalerowie Maltańscy umocnili istniejące zabudowania Cytadeli, które jednak wiek później, w 1693 roku, ucierpiały w trzęsieniu ziemi.
Od podstaw należało jednak odbudować tylko wchodzącą w skład kompleksu Katedrę. Katedra św. Marii zaprojektowana została na planie krzyża łacińskiego przez maltańskiego architekta Lorenzo Gafę. Ciekawostką jest to, że ta w całości zbudowana z miejscowego wapienia świątynia, finansowana była przez rodziny mieszkające na wyspie. Pomimo ofiarności ludzi, nie wystarczyło funduszy na wybudowanie zawartej w projekcie świątyni kopuły, choć jak widzicie na powyższym zdjęciu jest tu na nią miejsce.
Widząc ten niezwykły „brak architektoniczny” nie mogłam się powstrzymać przed zrobieniem sobie zdjęcia.
Zaintrygowało mnie to bardzo, bo to przecież tutaj wkraczał dumnie pierwszy biskup Gozo. Postanowiłam zatem obejrzeć sobie Katedrę św. Marii od środka.
Aby tam dotrzeć należy przemieścić się sporą ilością schodów i wąskich uliczek, gdzie w nielicznych pozostających współcześnie użyciu budynkach można nabyć miejscowe wyroby. Tak podążając dotarłam do stóp Katedry św. Marii.
Stanęłam jak wryta, bo oto oczom moim ukazał się kolejny polski akcent – stojący po prawej stronie pomnik upamiętniający św. Jana Pawła II, papieża Polaka. A kiedy zobaczyłam, że na zrobionym przeze mnie zdjęciu wzbija się do lotu gołąb, to naprawdę zapragnęłam wejść do tej świątyni. Wejście do Katedry jest płatne, ale warto poświęcić 4 euro, by wejść do środka i zobaczyć…
…no właśnie – przecież kopuły w Katedrze nie ma, a jednak jest. Już wyjaśniam tę iluzję. To malowidła Antonia Manuele sprawiają, iż ma się wrażenie, że wykonane zostały na półkolistym sklepieniu. Te malowidła z pierwszej połowy XVIII wieku są tak przekonujące, że wielu ludzi nie jest w stanie uwierzyć, że kopuły w Katedrze św. Marii w istocie nie ma. Prawdziwe 3D i to sprzed prawie 300 lat. Niesamowite prawda?
Postanowiłam wracać do Kamila, który czekał na mnie przy zimnym białym winie na położonym u stóp Cytadeli placu. Kiedy się spotkaliśmy i opowiedziałam mu, co zobaczyłam na górze, to szczerze żałował, że nie mógł tego zobaczyć osobiście. Po chwili odpoczynku dla mnie ruszyliśmy dalej, w kierunku zupełnie innej świątyni.
Ggantija
Korzystając oczywiście z niezawodnej komunikacji miejskiej i naszych kart Tajlinja ruszyliśmy dalej. Nieopodal Victorii, w pobliżu wioski Xaghra znajduje się kolejna z megalitycznych świątyń – Ggantija.
Jest to jedno z największych, najpiękniejszych i najlepiej zachowanych stanowisk archeologicznych Malty. Ta licząca sobie około 5800 lat budowla jest starsza od Piramid w Gizie i brytyjskiego Stonehenge i to o ponad 1000 lat. Została ona wpisana na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO i szczyci się tym, że jest w 100% dostosowana dla potrzeb osób niepełnosprawnych, co zresztą doskonale widać na poniższym zdjęciu.
Ten odkryty w 1826 roku przez pułkownika Johna Otto Bayera kolos, już od XVI wieku budził żywe zainteresowanie badaczy, turystów i samych mieszkańców Malty i Gozo. Nikt jednakże nie potrafił podać dokładnej jego lokalizacji. Pod koniec XVIII wieku jednakże francuski malarz Jean-Pierre Houël nakreślił dość dokładny plan świątyni.
W skład kompleksu, który do niedawna uważany był za najstarszą budowlę tego typu na świecie, wchodzą dwie świątynie o łącznej powierzchni ponad 1000 metrów kwadratowych. Co tu porywającego? Ot, kupa kamieni i tyle wydawałoby się. Ale wyobraźcie sobie, że te naprzemiennie ułożone megality ważą po 50 ton i zostały ustawione prawie 6000 lat temu.
Zgodnie ze starą maltańską legendą ściany świątyni wybudowała w ciągu jednej doby olbrzymka, w tym samym czasie niańcząc dziecko. Ggantija po maltańsku oznacza Grotę Giganta. Te zewnętrzne gigantyczne ściany chroniły wnętrze świątyni, wykonane z bardziej miękkiego budulca. Świątynie były najprawdopodobniej miejscem prehistorycznego kultu płodności. Modlono się tu do źródeł płodności takich, jak Słońce, Księżyc, urodzaj, woda czy kobieta.
Starsza świątynia ma 5 absyd (takie boczne komory odchodzące od głównego korytarza), młodsza o 150 lat – 4 absydy.
Świątynia poświęcona była Matce Ziemi – Bogini Płodności. Ołtarze, które widzicie na zdjęciu sugerują fakt składania tu rytualnych ofiar. Wykonane z trzech głazów każdy, tak aby uformować płaską, poziomą powierzchnię jednoznacznie fakt ten potwierdzają. Na mnie i na Kamilu robiło to wszystko niesamowite wrażenie. Ten ogrom kazał wierzyć, że podania o gigantach na Gozo faktycznie są prawdziwe.
Ggantija przez lata była nieodkryta i dewastowana. W końcu jednak ktoś docenił jej kulturową i historyczną wartość, a po zapalonych „graficiarzach” pozostały już tylko takie napisy, jak ten z 1840 roku.
Pełni zapału chcieliśmy kontynuować wyprawę, ale niestety czasami trzeba odpuścić, by nie wyrządzić sobie szkody. Na ten dzień musieliśmy niestety zakończyć podróż, bo temperatura w megalitycznych świątyniach i brak cienia tak dał nam w kość, że groziło to udarem, a tego byśmy przecież nie chcieli. Postanowiliśmy jednak wrócić na Gozo następnego dnia – tym razem dużo wcześniej.
Natchnięci przez Boginię Płodności, po wizycie w Ggantiji, nazajutrz udaliśmy się do najbardziej rozpoznawalnego miejsca na Gozo, a mianowicie do Zatoki Dwejra, gdzie znajdowało się słynne Lazurowe Okno, które choć już nieistniejące, jest czymś, o czym opowiedzieć i pamiętać należy.
Jak widzicie na zdjęciu, krajobraz jest tu iście kosmiczny, ale do rzeczy.
Azure Window, czyli Lazurowe Okno
Było wcześnie rano, praktycznie zero turystów, a my przyjechaliśmy tu głównie po to, aby zobaczyć słynne Azure Window. Niestety w przypadku Kamila dostanie się pod samo okno było niemożliwe z racji na sporą ilość kamieni i stromiznę. Dzięki naszym wspólnym wysiłkom jednak udało nam się podejść na tyle blisko, by Kamil mógł je sobie obejrzeć.
Jak widzicie selfie z oddali też jest fajne. Miejsce to jednak, to nie tylko znane z pocztówek Ażurowe Okno.
Wystarczy spojrzeć w drugą stronę, by zobaczyć Fungus Rock – niewielką wysepkę u ujścia zatoki. Nie byłoby w niej nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że ma niezłą historię. Wyobraźcie sobie, że Bracia Maltańscy wykombinowali sobie, że roślina (mylona z grzybem) rosnąca na wyspie pomaga na potencję. Chcąc zarobić spreparowali ową roślinę do formy leku, a następnie rozsyłali darmowe próbki po królewskich dworach Europy. Jak się domyślacie, kolejne dawki były już płatne. Roślina była dla Braci tak cenna, że za jej kradzież karano śmiercią. Oczywiście ów zakonny specyfik miał się nijak do potencji. A po roślince pozostała jedynie nazwa – Fungus Rock, czyli Grzybowa Skała.
Wracamy jednak do głównej atrakcji tego miejsca. Azure Window, czy jeżeli wolicie Lazurowe Okno, które widnieje na większości pocztówek z Malty było niegdyś grotą, z której odpadła jedna ściana, tworząc okno. Pokazane Wam przeze mnie zdjęcie dzisiaj jest już historyczne. 8 marca 2017 roku Lazurowe Okno runęło do Morza Śródziemnego.
Jednakże wyjątkowy charakter tego miejsca niejednokrotnie doceniany był przez filmowców. To właśnie tutaj kręcone były zdjęcia do serialu Gra o Tron, a dokładnie ślub Matki Smoków i Khala Drogo. Ciekawostką jest fakt, że na potrzeby tej sceny, morze zostało zastąpione pustynią. Okno robi niesamowite wrażenie i na pewno pozostanie w naszej pamięci na całe życie.
Jeszcze kilka lat temu na dach okna można było wejść. W czasie naszej wizyty na Gozo z racji na niestabilność skał, wejście na ten symboliczny dach było już surowo zabronione, bo wiadomo było, że samo okno stopniowo się rozpada. Nikt chyba nie wierzył, że stanie się to tak szybko.
W bezpośrednie sąsiedztwo Azure Window poszłam już bez Kamila. Stojąc na brzegu klifu, spojrzałam w dół i zobaczyłam niesamowite miejsce.
Był to dość nietypowy basen, nazywany Blue Hole. Miejsce to uwielbiane jest przez płetwonurków z racji na swoją sięgającą 60 metrów głębokość, czystą wodę i bogactwo podwodnej krainy. Aż nie chciało się stąd odchodzić, więc zostałam jeszcze kilka chwil, siedząc na skałach, patrząc na lazurowe wody w łuku Lazurowego Okna i płetwonurków pływających w wodach Blue Hole.
To jednak nie wszystko, co jest w tej okolicy.
Nieopodal Azure Window znajduje się kolejna atrakcja Gozo, a mianowicie Inland Sea. Jest to nic innego jak mała zatoczka ze słoną wodą i dziurą w skale prowadzącą na pełne morze.
Inland Sea powstało kilka milionów lat temu w wyniku zapadnięcia się dwóch jaskiń. Dzisiaj główną atrakcją są tu niedrogie rejsy motorówkami pod Lazurowe Okno. Niestety moi drodzy na brzeg Inland Sea prowadzi bardzo stromy zjazd, więc nie sądzę, by to miejsce było dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich dostępne, chyba, że macie w sobie tak dużo determinacji, jak my i sporo więcej siły.
Wracając ze spotkania z Azure Window zastanawialiśmy się, jak dostać się w miejsce słynące z najpiękniejszej wody na wyspach. Miejscem tym jest urocza wyspa Comino, a dokładnie Błękitna Laguna.
Comino i jego Błękitna Laguna
Kiedy dopłynęliśmy do Cirkewwy, dopytaliśmy o szczegóły i już po chwili znajdowaliśmy się na takiej oto przystani.
Można oczywiście dostać się na Comino jednym z turystycznych rejsów opływających wyspy. My jednak woleliśmy za cenę 10€ skorzystać z wodnej taksówki płynącej z Malty na Comino i dalej do jaskiń.
Piękne jest to, że pomimo braku dostosowania wejścia do motorówki, Kamil dostał się do niej razem ze mną. Dla mnie było to absolutnie niesamowite. Nie prom, nie duży statek, a niewielka łódź motorowa, do której dzięki kapitanowi dostaliśmy się oboje. Ten sam kapitan tak poprzesadzał pasażerów, by Kamil mógł cieszyć się rejsem. A ja cieszyłam się razem z nim, kiedy dziobem rozbijaliśmy fale, płynąc w kierunku słynnej Blue Lagoon.
Jak widzicie miejsce to ma niezwykły kolor wody i zaobserwować tu można unoszące się jakby w powietrzu łódki z racji na jej przejrzystość.
Wróćmy jednak do samego rejsu. Polecam Wam tę wodną taksówkę, dlatego, że po pierwsze jest tańsza i płynie dokładnie tam, gdzie chcemy. Niestety rejsy turystyczne opływają wiele miejsc w jeden dzień i w Błękitnej Lagunie zatrzymują się jedynie na godzinę. Tutaj natomiast otrzymujecie dwa bilety, w dwóch kolorach. Jeden jest do Błękitnej Laguny, gdzie możecie wysiąść i spędzić tyle czasu, ile Wam się podoba, kąpiąc się w przejrzystych, spokojnych wodach.
Z racji na niedostępność wybrzeża Comino, nie wysiadaliśmy w Blue Lagoon, ale mogliśmy nacieszyć się nią do woli z pokładu motorówki.
W drodze powrotnej (bilet w drugim kolorze) wodna taksówka oferuje także opłynięcie wszystkich grot skalnych Comino, co zapewnia naprawdę niesamowite widoki. Zresztą popatrzcie sami.
Pięknie, prawda? Aż żal było wracać. Wiedzieliśmy już, ze to nie będzie nasza pierwsza i ostatnia podróż na Maltę i Gozo. Do raju przecież chce się wracać, a tymczasem nazajutrz czekała nas kolejna podróż. Tym razem do antycznej Grecji, z której bogactwa na krótki przystanek wybraliśmy Ateny. Zanim jednak pożegnaliśmy się z Maltą, postanowiliśmy udać się na ostatni spacer w Zatoce św. Pawła, która była naszym domem przez cudowne 9 dni.
Wieczory na Malcie są przepiękne. Warto odpocząć chwilę na często rozlokowanych wzdłuż morza ławeczkach i podziwiać Zachód Słońca, w naszym przypadku niestety ostatni w trakcie tego pobytu na Malcie.
Nasz film z Malty
Zapraszamy na nasze grupy
Dołącz do nas na YouTube!
Znajdziesz tam filmy z podróży po Polsce i świecie.
Dużo osób omija Gozo, a to błąd. To fajna, klimatyczna wyspa zdecydowanie różniąca się od Malty. Nie ma już Azure Window, ale wciąż jest dużo atrakcji do zobaczenia 🙂
Oj potwierdzam w Malcie można się zakochać, a Gozo koniecznie trzeba odwiedzić 🙂
Bardzo ciekawa relacja, ładne zdjęcia, a wyspa Gozo zupełnie mi do tej pory nieznana.
Cieszę się, że spodobała Ci się nasza opowieść. Mamy zamiar bardziej zagłębić się w Gozo w niedalekiej przyszłości i odkryć nowe, fascynujące miejsca zielonych płuc Malty.