Paryż – Mona Liza (część druga)
Po miłym odreagowaniu przygód dni poprzednich nadszedł czas na to, na co ja najbardziej czekałem, czyli ujrzenie Mona Lizy na żywo 🙂 Okazało się, że mogłem prawie przybić jej piątkę, ale po kolei…
Wejścia na stacje metra w Paryżu są całkowicie niedostosowane dla osób na wózkach inwalidzkich (przynajmniej te, które widzieliśmy), wszędzie schody i brak jakichkolwiek wind czy platform. W związku z tym postanowiliśmy wybrać się do Luwru na piechotkę, przy okazji zahaczając o Łuk Triumfalny i Champs-Élysées. Okazało się, że do Łuku Triumfalnego mamy równie niedaleko jak do Trocadero, a do tego chodniki w Paryżu są w większości asfaltowe (czyli płaskie i równe), więc szybko dotarliśmy na miejsce. Łuk wybitnie nas nie zachwycił. Fakt, przechodził tędy Napoleon i dorocznie przejeżdża tędy Tour de France, ale to nadal monstrualny kawał kamienia z tym, że z bogatą historią. Trzeba jednak przyznać, że budowla jest fajnie umiejscowiona (na środku dużego ronda) i jest naprawdę sporych rozmiarów. Kilka fotek w okolicy i już chcieliśmy iść dalej do Mona Lizy jak się okazało, że na szczyt Łuku dałbym radę się dostać. Postanowiliśmy to sprawdzić. Przeszliśmy ¾ wielkiego ronda w poszukiwaniu jakiegoś przejścia i nic. Fakt były przejścia podziemne, ale wyposażone tylko w schody. Dajcie znać jeśli wiecie jak dostać się na środek ronda nie łamiąc przy tym przepisów ruchu drogowego? W końcu znudziła nam się wędrówka dookoła Łuku, więc postanowiliśmy iść dalej wzdłuż Champs-Élysées.
Spacer po Champs-Élysées
Powiecie, że jestem marudny i wybredny, ale Pola Elizejskie także nie zrobiły na mnie wrażenia. Moim zdaniem to typowo „shoppingowa ulica”, jak w każdym innym większym mieście. Masa sklepów z górnej półki, restauracji i kawiarni, a do tego tłok. Wokół Azjatki z papierowymi torbami zakupowymi typu Zara, Prada itp. (to chyba standard :)).
Jeśli interesują Cię atrakcje w Paryżu to zajrzyj do naszych pozostałych artykułów.
Odwiedzamy wiele takich miejsc i sądzimy, że znajdziesz coś co Cię zainteresuje.
Goha w przeciwieństwie do mnie poczuła elizejski klimat. Chcąc mnie przekonać do swojej wersji na temat Pól, znalazła pobliską kawiarenkę, w której to przy espresso miałem przekonać się do tego miejsca. Ponoć na Champs-Élysées wypada zatrzymać się na chwilę i wypić kawę, bo tu smakuje podobno najlepiej. Ja jestem chyba inny, bo dla mnie, poza ceną (8€ za pojedyncze espresso), była to kawa jak kawa. Oporny na polubienie Pól zauważyłem, że kawiarnio/restauracja, w której przysiedliśmy należała do salonu pokazowego Renault. Tak więc po wypiciu kawki zaciągnąłem Gohę do środka. W salonie stał oryginalny bolid F1 można było obejrzeć silnik samochodowy od środka, a także samochody sportowe i elektryczne oczywiście marki Renault. Dla mnie osobiście była to najfajniejsza rzecz na Polach Elizejskich.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że idąc w stronę Luwru po Champs-Élysées jest z górki, więc z jeśli wybierzemy tą samą drogę powrotną to będziemy się delikatnie wspinać. 🙂 Idąc dalej oczywiście nie omieszkaliśmy zrobić najklasyczniejszej fotki z Pól. 🙂
W końcu dotarliśmy do ogrodów Luwru po drodze mijając po drodze Obelisk z Luksoru, będący darem Egipcjan dla Paryżan, stojący na Placu de la Concorde. Spod obelisku fajnie widać Wieżę Eiffla.
Po przebrnięciu przez rondo Pola Elizejskie zaczęły mi się podobać. 🙂 Uwielbiam wszelkiego rodzaju ogrody, więc pewnie to ich zasługa. Ścieżki w ogrodach są wysypane takim miałkim podłożem, coś jak mączka, ale jest ona na tyle dobrze ubita, że poruszanie się po niej na wózku nie nastręcza większych problemów, no może poza tym, że koła w kilka chwil pokrywają się pyłem (zresztą Gohy buty też). Ogród, a chyba raczej park, jest świetny. Ładna roślinność, rzeźby, fontanny i masa miejsc do odpoczynku w tym na trawnikach i leżakach oraz krzesłach ustawionych m.in. wokół kilku dużych fontann – świetny pomysł, Goha po długim już marszu była uradowana takim miejscem i bez chwili wahania skorzystała z chwili odpoczynku. Po miłej wędrówce po parku i przejściu przez Mały Łuk Triumfalny obraliśmy azymut na szklaną piramidę, która m.in. pełni funkcję głównego wejścia do muzeum.
Luwr i Mona Liza
Moim zdaniem piramida robi imponujące wrażenie i jest ciekawym połączeniem starego z nowym. Jak tylko tam doszliśmy spotkała nas podobna sytuacja do tej, której doświadczyliśmy dzień wcześnie pod Wieżą Eiffla. Mianowicie jak tylko pracownik muzeum zobaczył, że zbliżam się do wejścia pokierował nas do odpowiedniej bramki i wskazał gdzie mamy się udać dalej. W tym miejscu należy wspomnieć, że osoby niepełnosprawne wraz z opiekunem są zwolnieni z opłaty za zwiedzanie muzeum (normalnie koszt biletu to 16€/os. za wszystkie ekspozycje). Jak już dostaliśmy się do środka pokierowano nas do windo-platformy, którą zjechaliśmy na dół do miejsca, które ogólnie można nazwać muzealnym lobby. W punkcie informacyjnym odebraliśmy darmowy plan muzeum w języku polskim i zostaliśmy poinformowani, że całe muzeum jest dostosowane do potrzeb osób poruszających się na wózkach inwalidzkich. Uradowani, że będziemy mogli zwiedzić całe muzeum nasze pierwsze kroki skierowaliśmy do lustrzanego odbicia piramid. Możecie to miejsce kojarzyć z książki lub filmu „Kod Leonarda da Vinci” (wg książki pod mała piramidą znajduje się grobowiec Marii Magdaleny :)). Zrobienie sobie zdjęcia w tym miejscu graniczy z cudem, tłok jest nieustający.
Z okolic z piramidy wróciliśmy do lobby i rozpoczęliśmy zwiedzanie muzeum. Luwr jest ogromny i zwiedzenie go w jeden dzień jest prawie niewykonalne. My postanowiliśmy ograniczyć się do zobaczenia jedynie najcenniejszych eksponatów muzeum, na deser zostawiając sobie dzieło Leonarda. Okazało się, że te eksponaty, które chcieliśmy zobaczyć rozsiane są po całym muzeum, więc chcąc nie chcąc byliśmy w każdym skrzydle i na większości pięter. Luwr to bardzo stary budynek, w którym jest bardzo dużo schodów jednak mimo tego, dostosowany jest świetnie. Wszędzie są windy, platformy ułatwiające poruszanie się po muzeum osobom na wózku. Wielki szacunek za takie podejście do tematu. Jednak uwaga, niektóre platformy czy windy są ustawione za przysłowiowym rogiem i można się nieźle zakręcić (nam się kilka razy udało). Nie będę opisywał, co widzieliśmy itd. bo bez problemu można to znaleźć w internecie, powiem tylko, że zajęło nam to praktycznie cały dzień i umordowało strasznie.
Na koniec wybraliśmy się do Mona Lizy. Nietrudno tam trafić, bo drogowskazy wskazujące azymut na Mona Lizę są w całym Luwrze. Gdy doszliśmy na miejsce zobaczyliśmy całą salę, w której podobno wisi obraz, wypełnioną po brzegi turystami. 🙂 Byliśmy delikatnie mówiąc niepocieszeni faktem, że raczej nie zobaczymy obrazu, a ja to już na 100%. Udało nam się jakoś podejść bliżej z przesuwającym się tłumem, w pewnym momencie podszedł do nas pracownik muzeum i spytał czy chcemy zobaczyć obraz? No raczej – pomyślałem, przecież po to tu przyszliśmy. Miły Pan poprowadził nas bokiem i wprowadził przed barierkę za którą tłoczyli się ludzie. Bajka! Razem z Gohą przywitaliśmy się z Mona Lizą z ok. 2 metrów i bez żadnych problemów czy zakłóceń mogliśmy obejrzeć obraz. Brawo dla Luwru i Francuzów za taką troskę o osoby niepełnosprawne. Wielkie dzięki. Dodam tu tylko, że nie chodzi o to że jestem tak bardzo wymagający, że nie mogę postać w kolejce, ale o to, że mój wzrok jest na ok. 1,2 metra czyli zamiast obrazu oglądał bym… sami wiecie co. Na tej miłej wizycie postanowiliśmy zakończyć naszą przygodę z Luwrem.
Trzeba przyznać, że Luwr jest piękny zarówno z zewnątrz jak i w środku. Dzieła tam zebrane są wyjątkowe i jest ich bez liku. Jest to bez wątpienia obowiązkowy punkt programu dla zwiedzających Paryż. Naprawdę można się nie raz zachwycić, nawet jeśli tak jak ja i Goha nie jesteście fanami muzeów. Polecamy!
Dowiedz się jak zwiedziliśmy Nowy Jork w Paryżu z tekstu „Paryż – Sekwana i NY (część trzecia)”.
Zapraszamy na nasze grupy
Dołącz do nas na YouTube!
Znajdziesz tam filmy z podróży po Polsce i świecie.
Nawet podobne zdjęcia mamy 🙂 Prawda, że Paryż piękny?
Oj piękny, piękny 🙂 Wiele na świecie jest pięknych miejsc i mamy nadzieję jeszcze wiele z nich odwiedzić 🙂
Luwr i Mona Liza jest na pewno tym, co warto w pierwszej kolejności zobaczyć. Fajnie, że i to zawarliście w swoim blogu. 🙂
Bardzo dziękujemy za miłe słowa 🙂