Podróż do Singapuru i Gardens by the Bay
Zima w Polsce nigdy nie była moją ulubioną porą roku, szczególnie, że nie jestem fanem czynnego uprawiania sportów zimowych. Poza tym kocham słońce i prawdziwe ciepło, którego nigdy dla mnie za wiele. Dlatego już od początku jesieni zaczęłam szukać kierunku na zimę, który spełniałby kilka warunków: gorąco, słonecznie, z ciekawymi miejscami do zwiedzania, dostosowany dla wózka inwalidzkiego, a do tego z piękną plażą i morzem. Fajnie by też było, gdyby jeszcze był przystępny cenowo. Jak powiedziałam o tym Kamilowi, zaśmiał się tylko i nazwał mnie utopistką. No cóż. Wolę określenie – marzycielka 🙂 Mój niepohamowany entuzjazm chyba przekonał Kamila i zaczęliśmy przybliżać te marzenia rzeczywistości, szykując w efekcie podróż do Singapuru.
Miał być Zanzibar, wyszedł Singapur
Tak właśnie miał być Zanzibar. Dlaczego? A za sprawą poznanego przypadkiem człowieka, który tam właśnie mieszka i zachwalał nam to miejsce. Jednak nie ukrywał też, że osoby niepełnosprawne są dla Zanzibarczyków niczym przybysze z obcej planety, więc nie powinniśmy liczyć na zbyt wiele w aspekcie dostępności zwiedzania. To trochę ostudziło nasz zapał, a do tego przegapiliśmy termin szczepień, więc pomysł upadł.
W międzyczasie jednak wpadł nam do głowy pomysł na ponowną wizytę w Azji i tak właśnie pojawił się plan na podróż do Singapuru i Tajlandii.
Podróż do Singapuru czas zacząć
Planowanie, rezerwowanie hoteli, sprawdzanie pogody, pakowanie, ostatnie zakupy i 19 stycznia 2019 roku byliśmy gotowi do drogi. Na lotnisko im. F. Chopina w Warszawie dotarliśmy pociągiem i następnie SKM’ką, która zawiozła nas prosto na terminal. Bezproblemowo i znacznie taniej niż zostawianie samochodu na lotniskowym parkingu pod chmurką. Potem tylko odprawa, kontrola i tak tuż po 23:00 polskiego czasu rozpoczęliśmy podróż do Singapuru na pokładzie LOT’owskiego Dreamlinera, na który dostarczyła nas najlepsza asysta na świecie, czyli nasza – polska 🙂
Długość lotu trochę nas przerażała, bo czekało nas jakieś 11 – 12 godzin na pokładzie samolotu w klasie ekonomicznej, ale wiedzieliśmy, że podróż do Singapuru do krótkich nie należy. Nie należy także do najtańszych, bo lot w dwie strony to wydatek około 2800 złotych. Tanie linie jednak z Polski tu nie latają, więc chcąc udać się w podróż do Singapuru trzeba ten koszt po prostu wziąć pod uwagę. Za tę cenę, poza bezpośrednim lotem, na pokładzie otrzymujemy napoje, posiłki, kocyk i poduszkę, a także przemiłą obsługę personelu LOT’u.
Mnie klasa ekonomiczna w Dreamlinerze absolutnie odpowiadała, ale jestem niewysoka. Kamila natomiast ta podróż do Singapuru jednak zmęczyła, bo było mu trochę ciasno. Jednakże przetrwaliśmy i następnego dnia dotarliśmy na Chiangi Airport w Singapurze, gdzie także czekała na nas asysta. Następnie do pokonania mieliśmy urząd imigracyjny, odbiór bagażu, wymianę waluty i zakup kart na metro.
Wszystko poszło, jak po maśle, więc udaliśmy się do naszego hotelu o wdzięcznej nazwie V Lavender, zlokalizowanego tuż obok zielonej linii metra.
Hotel nie był strasznie drogi, jak na Singapur, ale biorąc pod uwagę komfort i udogodnienia nie należał niestety do najtańszych. Tak już jest, że niepełnosprawny płaci więcej, co bywa naprawdę denerwujące. Dostępnych hoteli w takiej lokalizacji jak nasza jednak nie było zbyt dużo, więc nie marudziliśmy. W końcu mieliśmy zamiar tylko tutaj spać.
Dobry wieczór Singapur
Kiedy już zadomowiliśmy się w hotelu, postanowiliśmy wyjść na pierwszy zwiad. Zawsze tak rozpoczynamy, więc podróż do Singapuru nie mogła obyć się bez tego elementu. Tym razem poszukiwaliśmy jedzenia i znaleźliśmy je tuż przy naszym noclegu. Wybór był ogromny. Od restauracji, przez Mc Donalda aż do stoisk street food. Nas skusił jednak ogromny pawilon, gdzie oferowano wszelkie dobrodziejstwo azjatyckiej kuchni. Miejsce pachniało wszystkimi możliwymi zapachami i kusiło kolorami. Do tego w środku było mnóstwo miejscowych ludzi, więc wszystko wskazywało na to, że musi być tu smacznie.
I wiecie co? Było 🙂 Nie dość, że smacznie, to jeszcze tanio, bo za obiadokolację dla dwóch osób zapłaciliśmy 10SGD (około 30 pln). Kurczak z makaronem i warzywami na ostro z azjatycką wersją zupy z drobiu był zdecydowanie doskonałą inauguracją naszego pobytu. W świetnych nastrojach planowaliśmy zatem następny dzień.
Jeśli interesują Cię atrakcje w Singapurze to zajrzyj do naszych pozostałych artykułów.
Odwiedzamy wiele takich miejsc i sądzimy, że znajdziesz coś co Cię zainteresuje.
Co krok to szok
Poranek powitał nas ciemnością. Przyzwyczajeni do bardzo wczesnego wstawania i szarości rozpoczynającego się w Polsce dnia, zapomnieliśmy, że jesteśmy tylko 140 km na północ od równika i generalnie słońce „włącza się” tutaj jak światło w pomieszczeniu i zalewa świat swoim blaskiem.
Kiedy już je ujrzeliśmy, poziom endorfin poszybował do gwiazd i gorączkowo rozpoczęliśmy przygotowania do zwiedzania. Zaczęliśmy oczywiście od śniadania na uroczym hotelowym tarasie.
Pełni energii opuściliśmy hotel by rozpocząć spotkanie z Singapurem. Gotowi byliśmy pokonać każdą napotkaną przeszkodę, krawężnik czy podjazd. I wiecie co? Nie spotkaliśmy żadnych na swojej drodze. Wszystko było jakby uszyte na miarę dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich. Windy do metra, podjazdy, oznaczona droga dla osób niepełnosprawnych, specjalne miejsca oczekiwania. Z powodu szoku musieliśmy mieć głupie miny, ale pierwszy raz spotkaliśmy się z aż taką dbałością o osoby niepełnosprawne. W takim właśnie szoku rozpoczynaliśmy zwiedzanie Singapuru.
W kierunku Gardens by the Bay
Poruszanie się metrem po Singapurze jest bardzo proste i nawet ja nie miałam problemów z orientacją w terenie. Po jakimś czasie dotarliśmy do stacji Bayfront skąd mieliśmy wyruszyć do parku Gardens by the Bay. Dostać można się tam na kilka sposobów, ale nam najłatwiej jest przejść przez stojący przy stacji hotel.
Każdy kto planuje podróż do Singapuru, bierze pod uwagę nocleg w tym hotelu. Słynny Marina Bay Sands jest jednym ze znaków rozpoznawczych tego państwa – miasta.
Szczególną popularnością cieszy się basen na dachu hotelu, ale by w nim popływać należy być gościem hotelowym. Sam hotel powala przepychem i ogromem, który jednakże nie przytłacza, a wręcz przeciwnie – zachęca do dalszej wędrówki uroczym mostem, z którego roztacza się widok z jednej strony na zatokę, a z drugiej na wielkie młyńskie koło nazywane Singapore Flyer.
Singapur nas wciągał coraz bardziej i z każdym kolejnym krokiem powodował zachwyt. Szczególnie kiedy zobaczyliśmy panoramę Gardens by the Bay z jego super drzewami, fontannami, lasem mglistym i soczystą zielenią.
A wszystko to dostępne dla osób „poruszających się inaczej”. Czyżbyśmy zmierzali w kierunku raju?
Gardens by the Bay i spacer w powietrzu
Park Gardens by the Bay to ogromna przestrzeń, która otwarta została w 2012 roku. Ideą założycieli i opiekunów ogrodów jest, by zieleń była dla wszystkich dostępna, by koiła nerwy, cieszyła oko i dawała chwile wytchnienia w dzisiejszym zabieganym świecie. Nie wiem czy uwierzycie mi na słowo, ale ta idea jest tu żywa i rzeczywiście każdy kolejny krok przenosi człowieka w świat magii.
Zachwycając się widokami zmierzaliśmy w kierunku jednej z wielu tutaj atrakcji, czyli niezwykłych sztuczno-naturalnych drzew. Mają od 25 d0 50 metrów wysokości. Są także źródłem cienia i stanowią swoiste pionowe ogrody.
Wyglądały tak nierzeczywiście, że trudno było uwierzyć, że wzrok nas nie myli. Wielkie, metalowe konstrukcje w soczystym kolorze, obsadzone roślinnością.
A pomiędzy nimi ścieżka, usytuowana 20 metrów nad ziemią, dająca możliwość podziwiania panoramy miasta. Niesamowite wrażenie, którego po prostu nie mogliśmy przegapić. Udaliśmy się zatem do kasy i zanim wydaliśmy 8 singapurskich dolarów za osobę, swoim zwyczajem zapytaliśmy o dostępność dla Kamila. Pełen niedowierzania wzrok pani w kasie zdawał się mówić „Nie wiem o co Wam chodzi”. Zrozumieliśmy, że pytanie było nie na miejscu i po zakupie biletów udaliśmy się w kierunku jednego z drzew. Już po chwili byliśmy na górze i naszym udziałem stało się to:
Niesamowite uczucie, niezapomniane chwile, kiedy ma się wrażenie, że świat leży nam u stóp. Widoki rozciągające się ze ścieżki są warte każdego wydanego dolara.
Te 128 metrów wędrówki w powietrzu już na zawsze zapadnie nam w pamięć i na pewno będziemy chcieli to powtórzyć. Myśleliśmy, że nie będzie w tym dniu większego wow. Jakże się jednak myliliśmy!
Opuściliśmy strefę Supertree i udaliśmy się w kierunku tzw. Cloud Forest – jednej z dwóch olbrzymich kopuł na terenie Gardens by the Bay, podziwiając po drodze kwiatowy zegar i lwy strażników.
I tak dotarliśmy do przestrzeni pomiędzy lasem mglistym a królestwem kwiatów. Stanęliśmy przed dylematem, co wybrać. Kwiaty czy lasy? Wybraliśmy cloud forest chociaż druga kopuła kusiła.
Dzisiaj żałuję, że nie odwiedziliśmy również tego drugiego miejsca, ale przecież jest tam i zawsze możemy do niego wrócić. Tymczasem czekała nas kolejna epicka przygoda na terenie Gardens by the Bay.
W krainie Cloud Forest
Okazywało się, że podróż do Singapuru miała mieć także walory edukacyjne. Nigdy wcześniej nie słyszałam o lesie mglistym czy chmurowym, więc tym chętniej przekroczyliśmy próg zajmującej 0,8 hektara kopuły. Powitał nas orzeźwiający chłód, tajemnicza mgiełka i największy wodospad pod dachem, jaki w życiu widziałam.
Tak, wodospad. Rozejrzeliśmy się dookoła i nie tylko my byliśmy pod niesamowitym wrażeniem tego miejsca w Gardens by the Bay, a przecież to był dopiero początek.
Ideą powstania Cloud Forest w Singapurze było odtworzenie klimatu panującego w lasach tropikalnych znajdujących się w górach na wysokości od 1000 do 3000 m. n.p.m.
Postanowiliśmy poznać ten mglisty las od podszewki i tym samym uczynić tę podróż do Singapuru jeszcze bardziej ekscytującą. Niespiesznie podążaliśmy ścieżkami prowadzącymi do windy na szczyt wodospadu – wzgórza i podziwialiśmy kunszt zaprezentowanych w Cloud Forest stref.
A wszystko to w otoczeniu budującej lekko tajemniczą atmosferę, delikatnej mgiełce i cudownej roślinności.
Tak dotarliśmy do głównej atrakcji znajdującej się pod tą szklaną kopułą. Okazało się, że wodospad, który takie wrażenie robi od samego wejścia, wypływa z wzgórza podzielonego na piętra. A każdy poziom to inna roślinność i bogactwo naturalne, które spotkać można w lasach mglistych.
Wszystko to podziwiać można wędrując ścieżkami i pomostami umieszczonymi wokół wodospadu. To 42-metrowe wzgórze pozwala poznać naturalne bogactwo Azji południowo-wschodniej oraz Ameryki Południowej i Środkowej. Nas powaliło na kolana. Spodziewałam się zaskoczenia, ale na pewno ani Kamil, ani ja nie przewidywaliśmy, że nasza podróż do Singapuru zacznie się od tak wysokiego „c”. Słowa nie są w stanie opisać tego wrażenia, które wywołała wizyta w Cloud Forest. Niech zatem przemówią obrazki.
Doświadczanie tego miejsca było tym przyjemniejsze, że Kamil na wózku mógł dostać się absolutnie wszędzie, dosłownie wszędzie.
Cloud Forest to jednak nie tylko miejsce do zwiedzania. Moje belferskie serce uradowało się, kiedy zobaczyłam, że ta część Gardens by the Bay nie tylko pokazuje piękno naszej planety, ale także uczy o tym, jak człowiek ją niszczy i jakie mogą być tego konsekwencje, jeżeli nie zaczniemy dbać o nasz wspólny dom – Ziemię.
A wszystko to podane w bardzo ciekawy, interaktywny sposób, który na pewno zainteresuje młode pokolenie. Wszystko to razem wywoływało ogromny podziw. Ta ogromna perspektywa twórców tego miejsca, to holistyczne podejście do tematu mglistego lasu budziło nasz ogromny podziw. Nic dziwnego zatem, że twarze jarzyły nam się niczym edisonowska żarówka, jeszcze długo po opuszczeniu gościnnych progów Cloud Forest w Singapurze.
Nie sądziłam, że coś jeszcze tego dnia mnie uwiedzie… jakże się myliłam 🙂 Podróż do Singapuru obfitowała w niezapomniane przeżycia, o których już wkrótce Wam opowiemy.
Film o tym jak zorganizować wyjazd do Singapuru
Zapraszamy na nasze grupy
Dołącz do nas na YouTube!
Znajdziesz tam filmy z podróży po Polsce i świecie.
Bardzo zazdroszczę wspaniałej podróży niestety jeszcze poza moim zasięgiem finansowym.
Trzymam kciuki, by znalazła się w zasięgu. I ta i wszystkie inne 🙂
Też jeszcze nie byłem na Zanzibarze, ale Singapur wydaje się być zdecydowanie lepszym wyborem. Cieszę się, że Singapur Wam się spodobał.