Zobaczyć Cannes i poczuć się jak gwiazda (Eurotrip #6)
Gdy już przejechaliśmy Kanion Verdon, spotkaliśmy się z żandarmem w Saint-Tropez, poczuliśmy blichtr Monako i poplażowaliśmy w Nicei nadszedł czas na miejsce, które przez ostatnich kilka dni naszego Eurotripu było naszym domem. Nadszedł czas zobaczyć Cannes i poszukać miejsc gdzie można poczuć się jak gwiazda filmowa.
Gdzie znajduje się Cannes?
Cannes znajduje się na Lazurowym Wybrzeżu, pomiędzy Niceą a Saint-Tropez. Naszym zdaniem lokalizacja Cannes sprawia, że świetnie nadaje się ono jako baza wypadowa podczas zwiedzania Lazurowego Wybrzeża. Jeśli, tak jak my, wybierzecie Cannes jako swoją bazę na Lazurowym Wybrzeżu pamiętajcie żeby nie wybierać hotelu w centrum miasta. Dużo lepiej jest znaleźć hotel bliżej autostrady, a jednocześnie na tyle blisko centrum aby można było dojść tam na piechotę. Dodatkową zaletą takiego wyboru będzie niższy koszt doby hotelowej i ogromna oszczędność na kosztach parkowania. My w Cannes nocowaliśmy w hotelu ibis Styles Cannes Le Cannet i z całego serca możemy go polecić. Hotel posiada podziemny parking, wygodne pokoje, smaczne śniadania i jest dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych.
Jeżeli chodzi o historię znajdującego się na Lazurowym Wybrzeżu Cannes to powstało ono w czasach średniowiecza i aż do XIX wieku było niewielką wsią rybacką. Dopiero w latach 30. XIX wieku Cannes zostało odkryte przez europejską arystokrację i rozpoczęło swoją drogę ku sławie i wielkiej popularności. Obecnie Cannes jest znane głównie z odbywającego się tu Festiwalu Filmowego, ale o tym później.
Zobaczyć w Cannes strach, czyli nasz pierwszy wieczór
Nim przejdę do naszego gwiazdorzenia w Cannes muszę Wam opowiedzieć dwie historie, które przydarzyły nam się pierwszego dnia, tuż po przybyciu na Lazurowe Wybrzeże.
Do Francji wjeżdżaliśmy, gdy był w niej ogłoszony stan podwyższonego ryzyka, a Polskie media przekrzykiwały się, jak to trzeba uważać, jak to jest tam niebezpiecznie itd. itd. My zawsze staraliśmy się nie dawać ponosić zbiorowej histerii, a już na pewno nie medialnym sloganom. Jednak w tym przypadku było inaczej, pękliśmy. Ok, przyznaję się, to ja dałem sobie wyprać mózg. Gdy dojechaliśmy do Cannes i zadokowaliśmy się w hotelu za oknami było już ciemno. My jednak postanowiliśmy przespacerować się do centrum i zobaczyć Cannes nocą, a przy okazji zjeść kolację. Wyszliśmy zatem z hotelu i po przejściu około 200 metrów zobaczyliśmy idących naprzeciw nas kilku ciemnoskórych mężczyzn. Goha na relaksie spacerowała dalej, a mnie tak zamurowało, że nie byłem w stanie ruszyć się z miejsca. Goha zdziwiona stanęła obok mnie, młodzi mężczyźni z uśmiechem nas minęli, a ja blady z przerażenia i powiedziałem, że nigdzie nie idę.
Szok! Jak teraz myślę o tej sytuacji to jest mi strasznie głupio. Dałem sobie wdrukować w głowę paraliżujący strach. Piszę to dlatego, aby przestrzec Was przed tym, jaki strach próbuje się nam wmówić stosując papkę medialną. Zawsze będę twierdził, że w podróży trzeba na siebie uważać, ale też nie powinno się zakładać z góry, że stanie się najgorsze.
Oczywiście nigdzie już dalej nie poszliśmy i przez mój lęk nie udało nam się zobaczyć Cannes nocą. Postanowiliśmy wrócić w okolice hotelu i zjeść w pobliskiej restauracji i tutaj zaczyna się druga, ta zabawniejsza historyjka. Zasiedliśmy w „bezpiecznej dla mnie” restauracji, która sprawiała wrażenie miejsca spotkań okolicznych mieszkańców. Zamówiliśmy typowo francuskie specjały czyt. dwie pizze, ale by zachować równowagę kulinarnej kultury także francuskie wino. Gdy przyszliśmy oni już tam byli. Oni czyli dwóch Francuzów w średnim wieku, z minuty na minutę coraz bardziej pijanych. Jako, że takich sytuacji spotkało nas już bez liku to byłem pewien, że tylko kwestią czasu jest aż się do nas przysiądą. Na marginesie powiem Wam, że bardzo lubię takie sytuacje, bo wtedy można poznać kraj od kuchni. Przed naszym drugim, a ich chyba z dziesiątym kieliszkiem wina stało się. Najpierw nieśmiałym uśmiechem, a po chwili płynną francuszczyzną powitał nas Klaudiusz. Tuż po przedstawieniu się wyjaśnił, że kolega jest nieśmiały, ale on chętnie z nami posiedzi, a gdy dowiedział się że jesteśmy z Polski to już był wniebowzięty. Rozmowom nie było końca. Dowiedzieliśmy się, że Klaudiusz ma polskie korzenie, jego babka była Polką, że rozwiódł się z żoną, że bardzo kocha swoje dzieci, że gdy będziemy na kanionie Verdon to musimy zajechać do małego miasteczka gdzie się urodził, że Goha jest piękna, a ja taki „może być”. No wiecie, takie typowe rozmowy Polaka z Francuzem. Przy kolejnej, już wspólnej butelce wina postanowiłem, zabłysnąć znajomością francuskiej kinematografii i powiedziałem Klaudiuszowi, że jutro wybieramy się do Saint-Tropez bo chcę zobaczyć posterunek żandarma. Klaudiusz spojrzał na mnie z nutką pogardy i rzekł: „Żandarm? Bleeee!”, a po chwili dodał „Brigitte Bardot, o to to to!” gestykulując przy tym ręką, jak pozdrawiający tłumy papież. Dodatkowo wyjaśnił, że do Saint-Tropez jechać nie warto bo tam sami snobi i milionerzy i że lepiej abyśmy odwiedzili jego rodzime miasteczko przy Kanionie Verdon i że warto zobaczyć Cannes. Później rozmawialiśmy jeszcze o Papieżu Polaku, sytuacji politycznej Francji i o tym jak jest w Polsce. Gawędzilibyśmy tak pewnie jeszcze długie godziny, gdyby nie coraz cięższe oko Klaudiusza. Wymieniliśmy się zatem numerami telefonów i rozstaliśmy w uśmiechu. A, zapomniałem dodać na wstępie, Klaudiusz po Polsku znał tylko trzy słowa – Jak Paweł II, a ja po francusku potrafię powiedzieć jedynie „Grazie”, a nie to jest po włosku.
Po opuszczeniu Klaudiusza wieczór nie pozwolił nam zasnąć. W hotelu poznaliśmy podróżujących po świecie Australijczyków i już w zrozumiałym dla obojga stron języku przegadaliśmy prawie całą noc.
Nadszedł czas by zobaczyć Cannes
Kilka dni po przyjechaniu do Cannes, a dokładniej w dniu wyjazdu w stronę Włoch, postanowiliśmy zobaczyć Cannes i poszukać miejsc gdzie można poczuć się jak gwiazda. W związku z tym wcześnie rano wymeldowaliśmy się z hotelu, zapakowaliśmy nasze Volvo i ruszyliśmy ku morzu, ku sławie.
Na wstępie podpowiem, że gdy przyjedziecie do Cannes samochodem to nie marnujcie czasu na szukanie darmowego miejsca parkingowego (nie wiem nawet czy takie istnieją, ale jeśli tak to na 110% będą zajęte). Tak więc, gdzie zaparkować w Cannes? Najlepiej na jednym z kilku, sporych, płatnych parkingów. My zaparkowaliśmy w Cannes na podziemnym parkingu, tuż obok portu. Parking posiada miejsca i windę dla osób niepełnosprawnych.
Co warto zobaczyć w Cannes?
Po wydostaniu się z podziemi parkingu ruszyliśmy, by zobaczyć w Cannes miejsce westchnień chyba każdego aktora. Udaliśmy się w kierunku miejsca, gdzie od 1946 roku odbywa się Festiwal Filmowy w Cannes. Po kilku minutach dotarliśmy do dużego budynku z wyłożonym na schodach czerwonym dywanem. Może jestem ignorantem i się nie znam, ale gdyby nie ten czerwony dywan i pomoc Google Maps to w życiu bym nie wpadł na to, że ten sławny Pałac Festiwalowy to jest to co właśnie widzę. Zresztą zobaczcie sami:
Czy to wygląda jak Pałac? Moim zdaniem bardziej jak galeria handlowa. No cóż, czar prysł, ale jednak czerwony dywan nęcił i ciągnął, tak więc jak przystało na gwiazdy spokojnym krokiem udaliśmy się w jego kierunku. Dywan rozłożony jest na prowadzących do głównego wejścia schodach, na których w czasie trwania Festiwalu kobiece gwiazdy filmowe dumnie prezentują swe długie, okrywające bardziej go niż je kreacje. Natomiast gdy Festiwalu nie ma można tam spotkać pompującego „atletę”,
hollywoodzko uśmiechającą się, piękną blondynkę,
lub gościa, który właśnie zdał sobie sprawę, że nie dostanie nagrody w Cannes za najlepszą rolę męską, bo niby jak miałby po nią wejść.
Tak właśnie wygląda to miejsce na co dzień. Czy warto je zobaczyć w Cannes? Oczywiście, że warto, choćby dlatego, żeby przez chwilę poczuć się jak gwiazda 🙂
Jeśli interesują Cię atrakcje na Lazurowym Wybrzeżu to zajrzyj do naszych pozostałych artykułów.
Odwiedzamy wiele takich miejsc i sądzimy, że znajdziesz coś co Cię zainteresuje.
Gdy już straciliśmy zainteresowanie czerwienią schodów dojrzeliśmy tuz obok nich kolejny, chyba najważniejszy symbol Festiwalu Filmowego w Cannes.
Złota Palma (Palme d’Or), bo o niej mowa, jest najważniejszą nagrodą Festiwalu w Cannes i przyznawana jest jedynie dla najlepszego filmu. Najczęściej zdobywali ją amerykanie, jednak dwukrotnie trafiła też w ręce naszych rodaków, dla Andrzeja Wajdy za film Człowiek z żelaza i Romana Polańskiego za Pianistę.
Po minięciu wyrytej w placu festiwalowym palmy ruszyliśmy w kierunku pobliskiego parku, gdzie znaleźliśmy miejsce, które trzeba zobaczyć w Cannes, szczególnie gdy jest się fanem kina. Hollywood ma aleję gwiazd, Monako ma słynnych stóp, a Cannes odciśniętych w chodniku dłoni. Pośród wielu odcisków można znaleźć na przykład tą należącą do Timothy Dalton znanego m.in. z roli agenta 007, który to według krytyków najbardziej zbliżył postać Jamesa Bonda do książkowego pierwowzoru.
Nieopodal alei rąk słynnych aktorów Cannes daje kolejną możliwość poczucia się jak supergwiazda. Goha jednak tego klimatu nie czuła, bo długo musiałem namawiać by dała się pochwycić w objęcia Leonardo DiCaprio
lub na chwilę została Jedi.
Po przepełnieniu się filmowymi emocjami na Placu Festiwalowym postanowiliśmy trochę od gwiazdorstwa ochłonąć i wybraliśmy się na spacer głównym deptakiem miasta – La Croisette.
I tu filmowe Cannes nie odpuszcza, bo właśnie przy tym deptaku znajduje się najchętniej odwiedzany przez gwiazdy hotel Carlton – InterContinental, w którym by spędzić jedną noc, trzeba wydać prawie 3000 złotych. Poza luksusowymi hotelami wzdłuż bulwaru La Croisette rozciągają się oczywiście plaże, na których można zobaczyć np. takie kreatywne zachęty do pozostawienia tu swoich pieniędzy:
Po leniwym spacerze bulwarem zapragnęliśmy zobaczyć Cannes od strony historycznej, a dokładniej zobaczyć człowieka dzięki któremu Cannes na dobre zaistniało na mapie Francji. W tym celu udaliśmy się w kierunku restauracji McDonald’s. Nie, nie po cheeseburgery, a pod pomnik urodzonego w 1778 roku angielskiego Lorda Henrego Petera Broughama, który to znacząco wpłynął na rozwój miasta i rozpropagował je wśród europejskiej arystokracji.
Tak, to właśnie ten Pan stojący na tyłach odpustowo wykorzystanej sadzawki sprawił, że Cannes z małej rybackiej mieściny stało się rozpoznawalnym na całym świecie kurortem.
Na spotkaniu z Henrym zakończyliśmy naszą wizytę w Cannes i udaliśmy się w drogę do Włoch, w kierunku Pizy.
Czy warto odwiedzić Cannes?
Moim zdaniem warto zobaczyć Cannes, szczególnie ze względu na gwiazdorski klimat festiwalu. Bez wątpienia to miasto żyje dzięki Festiwalowi, nie tylko w trakcie jego trwania. Wydaje mi się, że gdyby nie Festiwal Filmowy to w Cannes byłoby co najmniej o połowę mniej turystów. Zdecydowanie warto pójść pod Pałac Festiwalowy i choć na chwilę stanąć w miejscu, na które raz do roku patrzy cały świat. Cannes to takie typowe miasto na pół dnia.
Cannes dla niepełnosprawnych
Wszystkie miejsca, które odwiedziliśmy w centrum Cannes są w 100% dostosowane do potrzeb osób poruszających się na wózku. Wszystkie przejścia mają stosowne wywłaszczenia, chodniki są równe i w centrum jest raczej płasko, tak więc osoby niepełnosprawne mogą w komfortowych warunkach zobaczyć Cannes. Cannes zaczyna się piąć pod górę w okolicach dworca kolejowego i dalej w głąb lądu.
Nasz film z Cannes
Jeśli wolicie obrazki ruchome to zapraszamy na nasz krótki film:
Zapraszamy na nasze grupy
Dołącz do nas na YouTube!
Znajdziesz tam filmy z podróży po Polsce i świecie.
Dzięki za ciekawą relację z pobytu 🙂 Dzięki niej wiem, że Cannes absolutnie nie jest dla mnie. Wolę już Saint-Tropez, które opisywaliście kilka postów wcześniej 🙂