Poznaj Poznań w kilka godzin
Czy możliwym jest dogłębnie poznać Poznań w w kilka godzin? Nie sądzę. Można jednak otrzeć się o niego na tyle, by wyrobić sobie pogląd na temat miasta i odpowiedzieć na pytanie „Czy chcę tutaj wrócić?”.
Do stolicy Wielkopolski przyjechaliśmy z Kamilem na Influencer Live Poznań. Po co? A po to, żeby spotkać innych bloggerów, czy jak się teraz pięknie to określa influencerów. Nie bylibyśmy jednak Kamilem i Gohą, gdybyśmy nie postarali się zobaczyć choć części tego, co do zaoferowania ma Poznań w kilka godzin, które udało nam się wygospodarować.
Miasto z legendą w tle
Poznań zaintrygował mnie od pierwszych informacji i o swoim powstaniu, bo jak to często się zdarza nie było ono przypadkowe. Dawno, dawno temu… tak zaczyna się wiele bajek, ale tym razem nie będzie bajki a legenda, która być może skłoni Was, by odwiedzić Poznań. Zacznijmy zatem snuć opowieść o trzech braciach.
Dawno, dawno temu na słowiańskiej ziemi żyli sobie trzej bracia: Lech, Czech i Rus. Pewnego dnia postanowili, że rozjadą się po świecie w poszukiwaniu obcych krain. Nie rozstawali się jednak na zawsze, bo obiecali sobie, że spotkają się ponownie. Mijały kolejne lata. Lech znalazł porośnięte lasem miejsce i tam założył gród, dzisiaj znany jako Gniezno. Czas mijał i pewnej jesieni Lech ze swoją drużyną wracał do swojej siedziby z wozami wyładowanymi upolowaną na zimę zwierzyną. W pewnym momencie ciszę rozdarł dźwięk rogu i tętent koni. Zbliżali się obcy. Drużyna Lecha zwarła szyki i oczekiwała na atak, kiedy na polanę wyjechała gromada groźnie wyglądających nieznajomych. Wojowie chwycili za broń, kiedy nagle z ust Lecha wyrwało się „Poznan!, Poznan!”, co oznaczało, że w przybyszach rozpoznał swoich braci. Zapanowała radość , rozpalono ogniska i rozpoczęła się uczta. Lech, Czech i Rus na pamiątkę swojego nagłego spotkania, postanowili w jego miejscu wybudować gród i nazwać go Poznaniem.
Czy legenda jest prawdziwa? Tego nie wiem, ale z pewnością sprawia, że chce się wpaść do tego miasta chociaż na chwilę. Tak też niejako przy okazji postanowiliśmy zrobić.
Poznań w kilka godzin – atrakcje Starego Rynku
Nie łudziliśmy się, że zwiedzimy cały Poznań w kilka godzin, bo z wstępnego rozpoznania wynikało, że atrakcji tutaj nie brakuje. Takich jak choćby Park Cytadela, Ostrów Tumski, Palmiarnia, Malta czy wspomniany już Stary Rynek. Musieliśmy coś wybrać i wybraliśmy właśnie Stary Rynek, szczególnie, że mieszkaliśmy w jego granicach.
Obawialiśmy się czy pogoda pozwoli nam powłóczyć się po uliczkach starego miasta. Jednakże sobotnie przedpołudnie postanowiło być dla nas łaskawe i powitało nas słońcem i ciepłem. Zanurzyliśmy się w klimacie Starego Rynku, rogali i trykających się punktualnie w południe koziołków.
Na początek wstąpiliśmy do klasztoru
Nie, nie dosłownie. Po prostu tuż przy naszym apartamencie znajdował się dawny klasztor dominikanów, a obecnie jezuitów. Oczywiście towarzyszył mu kościół, który zaintrygował nas na tyle, że postanowiliśmy wstąpić w jego progi.
Wnętrze kościoła jest niezwykłe i czekają tu na podróżnika istne perełki architektury takie, jak barokowe malowidła naścienne, czy kamienna chrzcielnica z początku XVI wieku.
A ponadto piękne zdobienia, cudowne organy, ołtarz główny i nade wszystko atmosfera skupienia i ciszy, która w dzisiejszym głośnym świecie, aż dzwoni w uszach.
Świętomarciński rogal w Poznaniu
Z kościoła podążyliśmy ulicą Klasztorną i chcieliśmy dotrzeć do Starego Rynku. Naszą uwagę przykuł jednak szyld „Rogalowe Muzeum” i tak trafiliśmy do królestwa rogala świętomarcińskiego.
A rogal to nie byle jaki, bo chroniony unijnym certyfikatem. A do tego wypiekać można go jedynie w Wielkopolsce i to zgodnie z precyzyjną recepturą. To wszystko robi z rogala świętomarcińskiego jeden z najsłynniejszych wypieków w Polsce. Weekend w Poznaniu nie może się zatem obyć bez spróbowania chociaż kawałka tego cuda, choć przyznam Wam, że nie powalił mnie na kolana. Szkoda tylko, że do samego muzeum prowadziły schody i nie mogliśmy do niego wejść.
Kamieniczki budnicze przed południem
Ruszyliśmy zatem dalej i już po kilku krokach dosłownie wpadliśmy na domki budnicze. Nie sposób ich nie zauważyć.
Są cudne, kolorowe i tak wąskie, że od razu przykuwają wzrok swoją wyjątkowością. I takie faktycznie są – wyjątkowe. Dawniej nazywane były budami śledziowymi, bo dawniej były drewnianymi budami, w których sprzedawano między innymi solone ryby. Dzisiaj są doskonałym przykładem średniowiecznej zabudowy targowej i niewątpliwą ozdobą rynku. Dlatego zwiedzając Poznań w kilka godzin, zdecydowanie polecam je jako jeden z punktów programu.
Królewski daszek
Stary Rynek w Poznaniu obfituje w atrakcje, za którymi stoją ciekawe historie. Aż dwie z nich związane są z Kamienicą pod daszkiem.
Ta zakryta restauracyjnymi parasolami kamienica uratowała życie króla Augusta II Mocnego. Król tak przeholował z alkoholem podczas wydanej w Poznaniu na jego cześć uczty, że zapatrzywszy się na piękną Poznaniankę, wyleciał przez okno. Gdyby nie daszek, który zamortyzował upadek, jego panowanie trwałoby zdecydowanie krócej.
Druga historia związana jest z powodzią, która była tak wielka, że po Starym Rynku podobno pływano łodziami. Dla jej upamiętnienia, na ścianie Kamienicy pod daszkiem wmurowana jest tablica z datą. Tablica jest umieszczona na wysokości, do której sięgała woda w czasie wielkiej powodzi w Poznaniu.
Jak Poznań w kilka godzin, to obowiązkowo koziołki
Pilnowaliśmy zegara, choć i bez niego wiedzielibyśmy, że zbliża się samo południe. Tłum na rynku gęstniał, więc i my skierowaliśmy swoje kroki ku Ratuszowi, gdzie dokładnie o 12:00 miał się odbyć spektakl w wykonaniu koziołków.
I rzeczywiście były tam. Wyjechały zza drewnianych drzwi i rozpoczęły swoje harce, jak żywe. Zastanawialiście się kiedyś, kto wpadł na to, żeby w zegarze umieścić koziołki? Przecież zegary są z reguły z kukułką. Sprawa jest jednak niebanalna i ściśle związana z odbudową ratusza.
Kiedy poznański ratusz strawił pożar (XVI wiek), odbudowano go jeszcze piękniejszym, zaopatrzonego w cudowny zegar. Koziołki pojawiły się na nim, na skutek pewnego wydarzenia. Podczas uczty kuchcik postanowił przyrządzić dla gości skradzione koziołki w miejsce przypalonej pieczeni. Sprytne zwierzaki uciekły jednak na ratuszową wieżę i urządziły spektakl ku uciesze zgromadzonych na uczcie gości. I tak robią go do dzisiaj.
Stojąc przed pięknym ratuszem naszą uwagę zwrócił stojący przed nim słup.
Okazało się, że to Pręgierz, który pełnił niegdyś ważną rolę w Poznaniu. To tutaj wystawiano przestępców na widok publiczny i wymierzano im na przykład karę chłosty. Za co? Za przestępstwa na honorze. Dzisiaj pręgierz to znane miejsce spotkań Poznaniaków.
Bamberka i fontanny Starego Rynku
Z każdej podróży, nawet tej krótkiej, staramy się sobie coś przywieźć. Ruszyliśmy zatem w kierunku pobliskich straganów w poszukiwaniu pamiątki.
Tuż za nimi oczom naszym ukazała się dorodna postać. Była to Studzienka Bamberki, która upamiętnia przybyłych do Poznania w XVIII wieku osadników z okolic Bambergu.
Studzienka służyła kiedyś jako poidło dla koni, ale korzystali z niej także ludzie i jak się dowiedziałam nie zawsze stała w tym miejscu.
Jeśli interesują Cię atrakcje w Poznaniu to zajrzyj do naszych pozostałych artykułów.
Odwiedzamy wiele takich miejsc i sądzimy, że znajdziesz coś co Cię zainteresuje.
Nie sądziłam, że aż tyle będzie tutaj ciekawych miejsc, ale skoro chcieliśmy poznać Poznań w kilka godzin zaledwie, to ruszyliśmy dalej. Pozostaliśmy w temacie wody i ruszyliśmy ku rozlokowanym na czterech rogach rynku fontannom.
Dzisiejsze fontanny powstały w miejscu dawnych publicznych studni, które z czasem zostały ozdobione najpierw figurami zwierząt, a potem starożytnych bóstw.
Były to jednak rzeźby drewniane, kosztowne w utrzymaniu i remoncie, więc z czasem zastąpiono je kamiennymi, które podziwiać możemy dzisiaj jako Fontanny Prozerpiny, Marsa, Apolla i Neptuna.
Uwiedzeni przez Nepomucena
Po kilku krokach okazało się, że nasza przygoda z wodą w Poznaniu wcale się nie skończyła, bo oto dotarliśmy do świętego od wody. A spotkanie to było niecodzienne, bo pod pomnikiem Św. Jana Nepomucena ujrzeliśmy taki oto obrazek.
Siedział bardzo oryginalny muzyk i grał na czymś w rodzaju dwóch złączonych misek. Koncert był niezwykły więc zatrzymaliśmy się na chwilę słuchając muzyki i kontemplując sam pomnik.
Co jeszcze można zobaczyć w kilka godzin w Poznaniu?
Nadal nie mogłam uwierzyć, ile ciekawych miejsc mieści poznański Stary Rynek. Wędrując pomiędzy jego czterema rogami oczom naszym ukazywały się jego kolejne ciekawe budowle, takie jak Waga Miejsca, Odwach czy niezwykła budowla pod skrzydłami pelikana.
Waga kojarzyła mi się zawsze z urządzeniem do ważenia, a nie budynkiem i przeżyłam nie lada zaskoczenie widząc, że w Poznaniu Waga Miejska to jednak budynek. Pierwotnie była to siedziba ważnika i podległych mu potaży, którzy za drobną opłatą dokonywali pomiaru dóbr wszelakich. Dzisiaj natomiast udziela się tutaj ślubów.
Odwach nie kojarzył mi się absolutnie z niczym. A na pewno nie z siedzibą straży miejskiej, czy aresztem, a okazało się, że tym właśnie była ta budowla. Dzisiaj w jej murach mieści się Muzeum Powstania Wielkopolskiego, gdzie miłośnicy historii mogą zapoznać się z niepodległościowymi tradycjami Wielkopolski.
Stojący naprzeciwko Odwachu budynek z wielkim pelikanem na szczycie okazał się natomiast być Pałacem Działyńskich, zasłużonej rodziny Wielkopolski. W czasie zaborów pałac pomagał Polakom trwać w umiłowaniu Ojczyzny. To tutaj odbywały się wykłady polskich uczonych, wystawy czy imprezy kulturalne. Pelikan na jego szczycie symbolizował miłość i poświęcenie.
Poznański klimat
Nasz czas kurczył się w zatrważającym tempie, a wcale nie chciało nam się stąd ruszać. Zasiedliśmy zatem pod parasolami w cieniu Kamienicy pod daszkiem. Chłonęliśmy gwar ludzkich rozmów, muzykę dobiegającą z każdego zakamarka rynku, pokazy mimów, kuglarzy i artystów. I tak właśnie zakończyliśmy poznawać Poznań w kilka godzin. Na pewno tu wrócimy.
Zapraszamy na nasze grupy
Dołącz do nas na YouTube!
Znajdziesz tam filmy z podróży po Polsce i świecie.
Hej, fajny pomysł na zwiedzanie, sam pochodzę z Poznania i chciałbym podzielić się z Wami jeszcze kilkoma pomysłami na spędzenie weekendu w Poznaniu. Warto udać się do Bramy Poznania jest to nowoczesne muzeum z audio przewodnikiem, cytadeli ( w szczególności muzeum broni z okresu II wojny światowej) oraz palmiarni.
Przyjeżdżając do Poznania warto udać się poza rynek, który właściwie jest jedną wielką imprezownią. Poza rynkiem jest smaczniej, taniej i również jest wiele do zobaczenia 🙂
Następnym razem 🙂
Jak na kilka godzin to dużo lub w sam raz.
Przy kolejnej wizycie warto już oddalać się od starówki, np. w stronę okolic Śródki, Katedry.
Dobre do poszukiwania klimatu Poznania są też poznańskie Jeżyce, Malta…
Cóż, Poznań ma swój nieprawdopodobny klimat, a o ciekawych miejscach można opowiadać i opowiadać. Dla mnie numerem jeden jest oczywiście rynek, którego nie można przegapić